niedziela, 2 kwietnia 2017

Luzik ;)

Moi Kochani 

Dzisiaj może tak bardziej na luzie, z racji tego że niedziela :P i nie chcę Was męczyć w tak cudowny czas jakimiś ciężkimi tematami czy psychologicznymi przemyśleniami :P

Przede wszystkim dziękuję Wam, że tu zaglądacie, to bardzo cieszy, że jest ktoś kto chce to czytać :D, a zdaje sobie sprawę, że nie piszę nie wiadomo jak ciekawie i może nie zawsze zachęcam Was żeby tu zaglądać, dlatego proszę Was o cierpliwość, bo uczę się, i mam nadzieję, że z czasem będzie coraz lepiej, i będę poruszać tematy które będą Was naprawdę interesować. A musicie wiedzieć, że bardzo mi na tym zależy, bo cieszę się za każdym razem kiedy widzę, że tutaj zaglądacie. Przy okazji jeżeli czasami napiszę coś z błędem to standardowo przepraszam, i to nie tak, że zapominam już polskiego języka, bo on ma się całkiem dobrze, tylko tutaj nie ma opcji podkreślania błędów :P (aktualizacja - znalazłam sprawdzanie pisowni :P, widzicie cały czas się uczę ;)) a z tą ortografią różnie bywa, ogólnie nigdy nie miałam z tym problemów, ale wiecie jak to jest :P

Nie wiem jak Wy postrzegacie mieszkanie tutaj, czy Wam tu dobrze czy nie, czy myślicie o powrocie do Polski. Mi jest coraz lepiej, myślę że całej naszej rodzinie jest coraz lepiej. Oczywiście są problemy przeróżne, i każdego dnia inne, błahe, mniejsze i czasami całkiem duże, ale każde z Bożą pomocą da się pokonać. Na samym początku nie było tygodnia w którym bym się nie pakowała i nie wracała do Polski. Mąż (jak dobrze że ma do mnie taką cierpliwość) pytał wtedy zawsze a po co? Czy tam będzie lepiej? Czy dalej chcesz mieszkać w malutkim mieszkaniu? itp. itd. Moja stała i niezmienna odpowiedź: tam przynajmniej będę wszystkich rozumieć. Mój Mąż na to: tutaj też niedługo będziesz. Oczywiście jak to ja zawsze muszę mieć gotową odpowiedź na wszystko i zawsze ostatnie zdanie i na to mu odpowiadałam bardzo "optymistycznie" i chociaż póki co nie ma racji bo narazie jeszcze mało rozumiem (uczę się, ale mało rozmawiam) to już nie wracam. I to nie dlatego, że problemy się skończyły, bo one zawsze będą, i nie dlatego, że już za Polską nie tęsknie, ale po prostu dobrze mi tu, tak ogólnie. 

Jesteśmy w trakcie załatwiania innego mieszkania, mam nadzieję, że wszystko uda się załatwić i będziemy mogli się przeprowadzić (o tym w innym poście napiszę Wam bardziej szczegółowo co jak i dlaczego), mój język, szkoła, codzienne życie (bo kłócimy się z mężem przynajmniej raz w tygodniu, a czasami nawet i częściej). Tak więc są problemy przeróżne, ale czuję się tu dobrze. I kiedy jest mi smutno, i kiedy nie mam już siły, bo czasami funkcjonuje jak mały robocik, to staje na balkonie, albo w sypialni przy oknie patrzę na cudowny widok z siódmego piętra i sobie wtedy myślę: lubię to miasto, lubię tych ludzi, którzy tutaj mieszkają (poza sąsiadami z 6 piętra ;)), podoba mi się tutaj i dobrze mi. Jestem szczęśliwa, mam cudowne dzieci, wspaniałego męża, jesteśmy zdrowi, są przyjaciele, rodzina trochę dalej, ale jest i zawsze można na nią liczyć. Pomału wracają siły i pozytywne myślenie...tylko czasami myślę sobie co ja zrobię jak się przeprowadzimy i już nie będzie tego siódmego piętra i tego pięknego widoku...ale mam nadzieję, że będzie też piękny chociaż zdecydowanie niżej :P

Kochani dobrze, że jesteście, bo to również dzięki Wam jest tutaj dobrze całej naszej rodzinie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz