Tak, tak wiem, że jest w domu, nie pracuje i mam wolne każdego dnia, ale cieszę się z piątku, a tym samym z rozpoczynającego się weekendu, bo wtedy jesteśmy wszyscy razem w domku, a kocham ten czas!!!
Ostatnio wykupiliśmy z Darkiem TV internetową. Tak stęskniliśmy się za PL TV ;) Znajomi polecili nam m.in. wizja TV. Można ją oglądać jako "widz" niezalogowany. Tylko wówczas nie zawsze będziemy mieć jakiś kanał dostępny, lub jako zalogowany wtedy się płaci 5Euro za 30 dni i ma się dostęp do wszystkich kanałów. Teraz właśnie testujemy. I któregoś wieczoru, spragnieni oglądnąć coś w języku polskim, mówię do męża znajdz jakiś fajny film :) no i Darek szuka, szuka, szuka i nie może znaleźć, w końcu zadowolony znalazł jakiś science fiction (on przepada - ja nie bardzo). Proszę grzecznie Daruś znajdz coś innego, na co mój cudowny małżonek mówi "a co jakieś Tylko mnie kochaj, pewnie byś chciała" no i nie znalazł nic innego....nawet nie zaczął szukać. To ja z fochem zaczęłam czytać książkę, a on oglądał to coś z jakimiś dziwnymi stworkami. Za kilka dni (mąż ma drugą zmianę więc jest w domu koło 24:30) a ja czekając na niego lubię coś tam włączyć w TV, bo dzieci już dawno śpią, w domu cisza, i lubię jak coś do mnie gada :P tak sobie leci program za programem, a ja w tym czasie albo czytam, albo coś robię na komputerze. I tak skończył się jeden program i zaczyna się jakiś film, mówię o, może coś ciekawego. Patrzę a to "Tylko mnie kochaj", pomyślałam sobie no to mi Darek znalazł :D wykrakał...za jakiś czas wrócił z pracy, film się jeszcze nie skończył więc mówię masz chciałeś :P. W następny dzień sytuacja się powtarza Darek w pracy, ja czytam, a w przerwach robię szalik na drutach ;) i w tle TV i znowu patrzę zaczyna się film i znowu "Tylko mnie kochaj"!!!!! myślę sobie orzesz TY!!!! to za karę, że się wtedy sfochałam, mam dwa dni pod rząd, nie mógł oczywiście powiedzieć wtedy jakiegoś innego filmu, normalnie męska czarownica :P Oczywiście można wziąć pilota i zmienić kanał, ale to właśnie jeden ze szczytów lenistwa w moim wykonaniu :P Co do samego filmu nie mam nic przeciwko niemu, ogólnie film chociaż już ma swoje lata, fajny, tylko chyba już go widziałam kilka razy.
To taka sobie historyjka z cyklu "Z życia wzięte". Tak na luzie przy piątku. Ciekawe co dzisiaj Darek włączy :P Dzisiaj całe szczęście szybciej wraca z pracy więc jest szansa że oglądniemy coś razem.
Od jakiegoś czasu lubię oglądać ekranizacje książek które przeczytałam. Chociaż czasami się zdarza, że najpierw coś oglądnę, a dopiero później przeczytam. Tak było np. z 50 twarzami Greya. Ogólnie film mi się podobał, dlatego mąż mi kupił Trylogię, i powiem Wam, że zdecydowanie jednak wolę wersję papierową. Dopiero po przeczytaniu książki dotarło do mnie o czym to w sumie jest, tak z perspektywy bardziej psychologicznej. Jakoś po oglądnięciu filmu nie bardzo go znalazłam (w sensie przesłanie), nie wiem, może za bardzo skupiłam się na innych aspektach :P Niedawno też oglądałam Dziewczynę z pociągu. Już od dawna film stał na półce i czekał, aż kupię książkę i najpierw przeczytam, ale jakoś za każdym razem wybierałam inną, aż w końcu mówię oglądnę i wtedy przeczytam. No i nie przeczytam, bo już po obejrzeniu filmu jakoś mi się nie chce. W sumie film fajny i polecam, ale historia należy do tych które się nie chce drugi raz przeżywać.
Czasami takie przeczytanie książki, a później filmu ma duży plus, poza wszystkimi innymi, że wiesz co się wydarzy. Konkretny przykład "Za nim się pojawiłeś" po przeczytaniu książki płakałam jak bóbr, film oglądałam już spokojniej bo już znałam zakończenie.
Och przepraszam Kochani, bo się rozpisałam, i Was zanudzam.
A u nas pierwszy tydzień ferii za nami. Podoba mi się to tutaj w Niemczech. W ciągu roku szkolnego jest więcej wolnego niż w Polsce. Tzn. teoretycznie bo tutaj za to są krótsze wakacje. Ale np. na te ferie już czekałam z niecierpliwością bo byłam już zmęczona :) a co dopiero dzieci. Tak wiem, w Polsce człowiek jakoś dawał radę i czekał cierpliwie od wakacji do przerwy świątecznej i jakoś dawał radę. Ale teraz dobrze, że ta przerwa jest.
Na początku mieliśmy gdzieś pojechać, ale nic z tego nie wyszło, bo Darek nie dostałby urlopu, bo teraz mają młyn w pracy, po drugie Dominik się rozchorował, więc siedzimy w domu i w ten sposób ładujemy baterie. Może gdzieś na zimowe ferie uda się wyjechać.
Ale co teraz u nas najważniejsze i czym żyją moje dzieci, a przez to i my. W niedzielę jedziemy po KOTKA. Tak, tak zwariowałam zgadzając się na to, ale z drugiej strony, ja też zawsze miałam zwierzątko w domu. I to nawet dwa - pieska i kotka. Tylko z tą dużą różnicą, że ja mieszkałam w domku, a nie w mieszkaniu, więc to trochę inna historia. Ale córcia od kilku lat prosiła mnie o kota, więc w końcu przekonana również przez mojego brata, który od jakiego czasu też mieszka z przygarniętym kotem zgodziłam się, i wtedy musiałam przekonać jeszcze do tego pomysłu Darka. Na początku nie chciał o tym słyszeć, ale jakoś dał się w końcu i on przekonać. Także wszystko na kotka już gotowe: spanie, kuweta, drapak, karma, specjalne mleko, no i zabawki dla kotka. Jak ostatnio opowiadałam to mojej mamie, to stwierdziła, że jesteśmy przygotowani jak na narodziny dziecka :) hmm coś w tym jest.
Oczywiście za nim się zgodziłam napisałam do spółdzielni pytając o pozwolenie. No i z kotkiem nie ma żadnego problemu, jak najbardziej możemy mieć w mieszkaniu kotka, bo ja to stwierdziła Pani ze spółdzielni, kotek nie szczeka. Muszę jeszcze ogarnąć temat szczepień, a co za tym idzie weterynarza, paszportu dla kotka, w przypadku gdyby kiedyś była konieczność podróżowania z nim, a tutaj niestety jest taki wymóg. Kiedy to wszystko poznam od strony praktycznej to oczywiście swoją wiedzą podzielę się z Wami, dam też znać czy rzeczywiście jest się czego bać. Mam nadzieję, że to będzie bardzo grzeczna i dobrze ułożona Koteczka ;)
Buziaczki Kochani, na dzisiaj to tyle. Miłego wieczoru i udanego weekendu :*
Hej Ania! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję nowego członka Rodziny! :) Super sprawa, zwierzak w domu, poza tym, że jest przyjacielem, to uczy tych młodszych obowiązku i odpowiedzialności. ;) Kiedy byłam mała (wieki temu:D), mieliśmy papużkę, chomika i psa, a dokładniej sunię jamniczkę - w bloku, na 40 m2. Da się. ;) Chciałam jeszcze kotka, ale Mama się nie zgodziła na powiększenie domowego ZOO. :)
Dobry pomysł z tą wizją TV! Też mi tu czasem jakiegoś polskiego filmu brakuje. Na razie najbardziej lubię programy zapożyczone ze Stanów, gdzie lektor tłumaczy, co mówią, na niemiecki, ale w tle słychać to samo oryginalnie w j.angielskim. Zauważyłam, że w ten sposób łatwiej załapuję słówka, a nawet i całe zwroty po niemiecku, niż np. ucząc się ich samej ze słownika. Czytając, jakoś nie mogę zapamiętać. Żałuję, że w filmach stosują tu dubbing, a nie język oryginału + tłumacza. :P
Buziaki, Kochana :-*** miłego weekendu z Rodzinką! :)
E.
Hej Ewa :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie mam nadzieję, że dzięki Koteczce moje dzieci staną się bardziej obowiązkowe i odpowiedzialne. Uważam, że wychowywanie się przy zwierzęciu może wyjść tylko na plus :) Dziecko raczej nie nauczy się nieczego złego, a wręcz przeciwnie.
Co do TV to są jeszcze inne np. weeb tv, ale to musiałabyś sobie popatrzeć i wybrać dla siebie najlepszą.
Z tymi programami ze stanów świetny pomysł, bo nie dość że uczysz się niemieckiego to jeszcze szlifujesz angielski. A na You Tubie to oglądasz?
Co do tego dubbingu to mi się to akurat podoba, ale to głównie ze względu na komfort oglądania, inaczej się ma jeżeli chodzi o naukę języka :P
Dla Was również miłego weekendu!!!! Buziaki :*
Cześć Ania, Wasza koteczka już w domu? :)
UsuńCo do tych programów, to trafiam na nie czasem w tutejszej TV, z reguły przypadkowo.:P Zazwyczaj rano albo popołudniu lecą. Może fabuła nie powala ;) ale jak uda mi się coś z języka podłapać, to jestem szczęśliwa.
Na yt na razie za często nie zaglądam, bo nie mamy jeszcze niemieckiego internetu i bazuję na tym w telefonie, a on zagranicą niestety ma pakiet limitowany. Jak będziemy mieć domowy, to popatrzę po tych TV internetowych, o których piszesz. :)
Pozdrawiam serdecznie.
Buziaki!! :-** E.
Cześć Ewa :)
UsuńTak Koteczka już w domku. Póki co grzeczna, i z ostrożnością zwiedza każdy kąt. Swój kącik od razu bardzo polubiła, śpi w swoim koszyczku, korzysta z kuwety, tylko w nocy Kasi spać nie dała, bo póki co troszkę tęskni, ale mam nadzieję, że jeszcze trochę i się do nas przyzwyczai.
O widzisz ja nigdy nie trafiłam, bo u nas jak już coś leci to bajki, a jak my z Darkiem coś włączamy to raczej z Netflixa, ale też muszę częściej włączać zwykłe niemieckie programy i się osłuchać z tym językiem.
A jak Ci minął pierwszy tydzień w Zwickau? Jak będziesz miała ochotę przejechać się tramwajem to zapraszam na kawkę ;)
Również serdecznie pozdrawiam
Buziaczki :*
Cześć Ania:) Kocia na pewno potrzebuje czasu, żeby się przyzwyczaić do nowego miejsca i współmieszkańców. :) To w sumie podobnie, jak ludzie, też potrzebują czasu na oswojenie nowego miejsca. ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy tydzień tutaj minął mi głównie na poznawaniu okolicy, w której mieszkamy i osłuchiwaniu się z językiem, no i oczywiście na urządzaniu naszego "gniazdka", bo jeszcze masę takich drobnych pierdółek do domu nam potrzeba. Systematycznie staram się je kompletować. Sporo fajnych rzeczy znajduję w Philipps'ie. Pierwsze wyjście na zakupy było dla mnie stresujące, ale teraz już widzę, że zazwyczaj rozumieją, co mówię, mimo, że akcent mam masakryczny :D no i na pewno mówię z błędami i często brakuje mi odpowiedniego słowa, mam zdecydowanie za mały zasób słówek. Ale mam ogromną satysfakcję, kiedy mogę z kimś zagadać i gdy widzę, że jakoś ta rozmowa idzie. Nie wszystko oczywiście rozumiem, wtedy wyłapuję poszczególne słowa i staram się łapać chociaż kontekst. Wydaje mi się, że dziwny akcent tu mają, trochę inny, niż np. słyszę w telewizji. No i kiedy szybko mówią i skracają, to wtedy mam największy problem. Po tym tygodniu odnoszę wrażenie, że dużo zależy od współrozmówcy - jeżeli Niemiec chce się dogadać, to się jakoś dogadamy, ale jeśli nie zechce, to mówi tak, że ani ja jego nie zrozumiem, ani on mnie. ;) Jednak na ogół ludzie tu są bardzo mili, życzliwi i pomocni, przynajmniej ci, z którymi do tej pory się zetknęłam. :) I nawet, jak widzą, że nie mówię za dobrze, to starają się dogadać, a to już bardzo dużo.
Co do kawki, bardzo chętnie! Skoro nie masz ochoty nas odwiedzić :p to z chęcią przejadę się tramwajem i wpadnę do Ciebie. ;) Co byś powiedziała na czwartek albo piątek? :)
Buziaki :-** pozdrawiam serdecznie, E.
Cześć Ewa :) co do języka masz zdecydowaną rację, jeżeli ktoś będzie chciał, żebyś go zrozumiała, to go zrozumiesz. Całe szczęście ja też spotykam głównie takich ludzi, którzy rozumieją, że mówię inaczej :P i nawet jak czegoś nie zrozumiem wytłumaczą to tak, że zrozumiem. Najważniejsze to wychodzić do ludzi i się nie przejmować tym, że mamy inny akcent, że coś źle powiemy. Ja w pewnym momencie zaczęłam się przejmować i zamknęłam się w domu i zamiast nauczyć się więcej, to mam wrażenie że się cofnęłam. Teraz całe szczęście, m.in dzięki temu, że Domiś zaczął chodzić do przedszkola na nowo się otworzyłam. Czasami takie bliskie spotkania mnie załamują, bo wiem wtedy ile jeszcze nie umiem, ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych. Co do akcentu, to tutaj tak jak w Polsce są różne gwary, i czasami samym Niemcom jest się ciężko ze sobą porozumieć, a co dopiero nam ich zrozumieć. Natomiast co do sklepów to z takimi pierdółkami do domu, ale i nie tylko bo czasami można również trafić na tanie, a fajne meble polecam w Zwickau Sconto albo POCO, są dwa obok siebie. Jak chcesz możemy się kiedyś razem wybrać :)
OdpowiedzUsuńCo do kawki to oczywiście, że mam ochotę Was odwiedzić tylko póki Domiś był przeziębiony nigdzie dalej się nie ruszaliśmy.
Buziaki i również serdecznie pozdrawiam :*
Masz rację z tym wychodzeniem do ludzi. To chyba jedyna metoda, żeby poznawać język, no bo jak inaczej go ćwiczyć, jeśli nie rozmawiając? A trzeba mieć z kim. :)
UsuńDziękuję za sugestię z tymi sklepami. Chętnie się do nich przejadę. :)
Do zobaczenia! :) Buziaki :-*
E.