wtorek, 29 sierpnia 2017

:)

Hallo :)

Dzisiejszy post będzie o wszystkim i niczym, a w sumie bardziej o niczym, niż o czymś konkretnym :P W ciągu dnia czasami myślę sobie co by tu Wam napisać, żeby Was zaintersować, i wtedy normalnie mam sto myśli na minutę i wszystko jest takie mądre :P a jak już przychodzi wieczór to normalnie, mam wrażenie, że mój mózg chodzi spać szybciej ode mnie :)

Ale w końcu dzisiaj mówię, no muszę coś napisać, bo znowu będzie, że jestem obiboczkiem ;), a to wcale nie tak. Po pierwsze tak jak mówiłam coś ostatnio myśli nie mogłam wieczorem zebrać, a po drugie mam jeden nałóg, do którego muszę się Wam przyznać - czytanie, i czasami tak mnie jakaś książka wciągnie, że korzystam z każdej wolnej chwili. 

A ostatnio w ogóle wzięłam się porządnie za naukę, tzn. dokładnie to powtarzam sobie materiał, który wcześniej przerobiłam. I wiecie co z jednej strony teraz jak powtarzam sobie to wszystko raz jeszcze to niektóre rzeczy, które wcześniej były dla mnie czarną magią, teraz są jasne i zrozumiałe, ale z drugiej strony ciągle do mnie dochodzi jak wiele jeszcze nie wiem i aż mi głupio. W ogóle śmiać mi się chce, jak na początku to przyjechaliśmy, i ja uczyłam się języka zaledwie od miesiąca (nie uczyłam się nigdy w szkole - miałam angielski i francuski, a w szkole podstawowej rosyjski) to wydawało mi się, że już tak dużo umiem, nie bałam się tak kontaktu z innymi, jakoś to szło, a nawet jak nie szło to tłumaczyłam sobie faktem, że jestem tutaj od niedawna to mam do tego prawo. A teraz umiem znacznie więcej, ale świadomość tego, że wciąż tak dużo nie umiem, paraliżuje mnie i sprawia, że zamykam się w sobie, a do tego dochodzi jeszcze wstyd, że jestem tutaj od dwóch lat i w dalszym ciągu nie umiem tego języka. Mam czasami wrażenie, że Darek i dzieci wstydzą się także za mnie, że taki "gamoń" ze mnie, ale oczywiście zaprzeczają. W każdym bądź razie tak sobie pomyślałam, że od następnego posta będę Was trochę tym zanudzać, tzn. będę tutaj zamieszczała jakieś króciutkie lekcyjki niemieckiego, może również Wam w czymś się przydadzą.

Tak jak wcześniej pisałam wczoraj Krzyś miał trening piłki nożnej, ale jakoś tak się wszystko poskładało, że byliśmy wszyscy razem, bo Darek nie miał w tym dniu nadgodzin. Z jednej strony się ucieszyłam, a z drugiej trochę byłam zła, bo już się nastawiłam, że będę musiała się trochę wysilić i porozmawiać z trenerem, całe przedpołudnie się do tego przygotowywałam. Jutro ma kolejny trening i wtedy zobaczymy, czy trener widzi go w drużynie, czy raczej nie. A dzisiaj byliśmy z Kasią na treningu trampolin, Krzysiu jak zobaczył te trampoliny to stwierdził, że on też chce. Ale zobaczymy co wyjdzie z tą piłką nożną, bo jakby miał chodzić na piłkę, na trampoliny i w piątki chodzą jeszcze na taniec to już by miał cały tydzień zajęty, a jeszcze do tego ta gitara. Co prawda z gitarą jest na liście oczekujących bo jest tyle chętnych, i póki co dobrze, ale w każdej chwili mogą dać znać, że może zacząć przychodzić i co wtedy. Z jednej strony fajnie bo by miał czas zaplanowany i robiłby coś fajnego, ale z drugiej strony boję się, że to by mogło być dla niego za dużo i w rezultacie by go zniechęciło i źle wpłynęło na oceny w szkole. Dużo zależy od jutrzejszego treningu. Co do samych trampolin, bardzo fajne zajęcia, chociaż Kasię trochę przestraszył fakt, że jest również dużo ćwiczeń, zwłaszcza na mięśnie brzucha, i nogi. Ona myślała, że głównie będą się skupiać na skokach i akrobacjach, ale postanowiła, że mimo to spróbuje. 

Jednym słowem zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie. 

Uciekam Kochani, bo oczy mi się już same zamykają. Trzymajcie się cieplutko. Buziaczki :*

środa, 23 sierpnia 2017

Kinderzuschlag i nie tylko :P

Witajcie, hej i czołem :P

Od jakiegoś czasu jak piszę do Was powitanie to właśnie pierwsze co przychodzą mi słowa, tej piosenki...jestem wesoły Romek itd. Tak to czasami jest coś głupiego to wejdzie do głowy i tam siedzi, a słówka np z niemieckiego to jakoś tam siedzieć nie chcą. Chociaż mam takie, że raz usłyszę i zapamiętam, a są takie, że kilkadziesiąt razy już je powtarzam a one i tak wylatują. Ale wierze (jeszcze wierzę, wierzę w lepszy świat, może to coś da - kolejna piosenka która mi przyszła do głowy, przepraszam, ale coś dzisiaj rozkojarzona jestem), wracając do słówek wierzę że w końcu nauczę się tego języka porządnie!!!

Kochani króciutko co u nas. U nas mianowicie na tapecie jest temat zajęcia dodatkowe dla dzieci. Dostali ofertę ze szkoły. Dla zainteresowanych poniżej ją wklejam. 
Dzieci w tym roku wybrały gotowanie i modelowanie, także będą chodzić razem. Krzysiu w tym roku nie chciał wybrać piłki nożnej w szkole, powiedział że woli poza szkołą, bo więcej się nauczy. Przeszukałam więc oferty na https://www.kreissportbund-zwickau.de/index.php/sport-im-landkreis/sportarten i zapisaliśmy go na piłkę nożną, tzn. w sumie jesteśmy w trakcie, dzisiaj właśnie zadzwonił do nas trener i umówiliśmy się na trening próbny w poniedziałek. I tutaj wielkie wyzwanie dla mnie, bo będę musiała z nim jechać sama, bo Darek nadgodziny w pracy. Pierwsza myśl była - poradzę sobie, druga, że może kogoś poproszę żeby ze mną pojechał, ale zaraz wróciła myśl pierwsza - musisz sobie poradzić, dasz radę, ale (normalnie jakby koło jednego ucha siedział pesymizm, a koło drugiego optymizm - tak jak aniołek z diabełkiem) znowu odezwał się Pesymizm - a może poprosisz Darka, żeby w tym dniu nie szedł na nadgodziny. I znowu optymizm - daj spokój musisz sobie poradzić, nie możesz ciągle liczyć na Darka!! i póki co na tym się skończyło, bo w końcu muszę być twarda a nie "miętka" :P Krzysia zgłosiliśmy jeszcze do szkoły muzycznej na gitarę. Wybrał elektryczną, ale póki co zapisałam go na klasyczną, bo musi się uczyć od podstaw i chyba lepiej będzie mu na klasycznej. Teraz czekamy na odpowiedź, czy ok czy nie. A Kasie chcemy zapisać na trampoliny (w sumie tutaj czekamy na odpowiedź), i na balet (tak sobie wymyśliła), ale tutaj musi przejść taki "egzamin" wstępny czy się nadaje czy nie. Jak nie to chce zajęcia plastyczne. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie :) ale cieszę się, że chcą i mają zapał, mam nadzieję, że tak zostanie, ale to w porównaniu z rokiem ubiegłym i tak sukces, bo w zeszłym roku nie chcieli słyszeć o żadnych zajęciach dodatkowych poza szkołą.

Dobra ale koniec tego gadania, pora na obiecany na dzisiaj temat Kinderzuschlag.

Kinderzuschlag to taki dodatek do dzieci, dla tych którzy nie zarabiają zbyt dużo, czyli co najmniej 900Euro miesięcznie. Wysokość tego zasiłku to maksymalnie 170Euro na dziecko. Wysokość ustala Famielienkasse, bo to tam składa się wniosek. Podobnie jak kindergeld, przysługuje na dzieci maksymalnie do 25 roku życiu (pod warunkiem, że do tego czasu się uczą) i te które pozostają we wspólnym gospodarstwie domowym. Do obliczenia wysokości świadczenia bierze się tylko wynagrodzenie, w dochód nie są wliczane żadne inne dodatki typu kindergeld czy wohngeld. Nie przysługuje on tym, którzy zarabiają za dużo, lub tym którzy pobierają zapomogę socjalną Hartz IV.
Kinderzuschlag jest wypłacany razem z kindergeldem. 

Wszelkich informacji  na ten temat znajdziecie tutaj - Broszura (niestety po niemiecku)

A formularz tutaj - Antrag (podobnie jak poprzednio, jeżeli potrzebna pomoc, proszę o kontakt)

Świadczenie to jest wypłacane na okres 6 miesięcy, i nie jest wypłacane wstecz jak to ma miejsce w przypadku kindergeldu. Jeżeli chodzi o termin oczekiwania jest on na pewno krótszy niż kindergeld, my czekaliśmy na decyzję dwa tygodnie, w sumie za każdym razem (dokładnie za każdymi dwoma razami :P) ale wiem że niektórzy czekają i dłużej. Więc tak jak ze wszystkim nie ma tutaj jakiś stałych terminów.

Dokumenty które są potrzebne to umowa za mieszkanie, zaświadczenie o zarobkach, kwitki z zarobkami, potwierdzenie z konta że się otrzymuje kindergeld, jeżeli się ma wohngeld to również decyzję o przyznaniu, i chyba to wszystko, mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam.

Podobnie jak w przypadku Wohngeldu kolejny wniosek można złożyć, a nawet najlepiej złożyć przed końcem okresu na który nam przyznano (np. tak w 5 miesiącu), żeby zachować ciągłość w płatnościach.

To tyle Kochani, oczywiście jak są jakieś pytania to chętnie służę pomocą.

Buziaczki i do kolejnego razu :*:*


poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Kindergeld

Cześć Kochani

Nie wiem jak Wy, ale ja w kościach czuję już jesień :P, nie wykluczam, że moje kości są już trochę starsze i mogę czuć nieco wyraźniej ;) co prawda jeszcze na ten tydzień zapowiadają wysokie temperatury, ale ja już dzisiaj ubrałam ciepłe skarpetki :P i na działce też już jesień w każdym kącie iż  racji tego coraz więcej prac, ale lubię je, i im bardziej zmęczona wracam z działki tym bardziej zrelaksowana :) zupełnie inaczej niż w domu, kiedy po raz któryś sprzątam te same rzeczy, bo co posprzątam i za chwilę patrzę i znowu bałagan, nie wiem co to za złośliwe krasnale normalnie u nas mieszkają ;P

Ale do rzeczy, dzisiaj napiszę Wam coś o kindergeld. Jak zwykle uprzedzam, że nie jestem ekspertem, i napiszę to o czym wiem, z własnego doświadczenia. Kindergeld to pieniądze na dzieci *taki nasz polski zasiłek rodzinny), wypłacana bez względu na dochody raz w miesiącu. Wniosek składa się do Familienkassy i zazwyczaj robi to osoba która pracuje tutaj w DE, np u nas jest wypłacany na mojego męża, ponieważ ja nie pracuję, warunek tata musi mieć ten sam adres zameldowania co dziecko. Kindergeld może być wypłacany na dzieci do 25 roku życia póki nie pracują i do momentu ukończenia szkoły. Wysokość zasiłku zależy od ilości posiadanych dzieci. Pieniądze są wypłacane na dzieci własne, adoptowane, np. żony/męża z pierwszego małżeństwa jeżeli są one w naszym domowym gospodarstwie, wnuki itp. 

Kochani nie wiem jak to jest do końca kiedy tata jest tutaj w DE, a dziecko mieszka z mamą w Polsce, słyszałam, że coś się miało zmienić w tym temacie, ale ponieważ temat nas nie dotyczy nie orientuje się w tym, a nie chcę podawać niesprawdzonych informacji. 

Ważna informacja - kindergeld wypłacane jest wstecz czyli od momentu kiedy nam się należy do czterech lat w tył, ale tylko do końca tego roku. Od 01.01.2018 kindergeld będzie wypłacany do 6 miesięcy wstecz, od daty złożenia wniosku. I tutaj kolejna uwaga - uzbrójcie się w cierpliwość, bo z kindergeld jest trochę inaczej niż np z wohngeldem, tutaj można czekać i czekać, my czekaliśmy prawie dwa lata. Oczywiście wcześniej czytaliśmy, i słyszeliśmy od naszych znajomych którzy już tutaj trochę są, że dostali odpowiedź po 4-6 tygodniach, i na to się nastawiliśmy, ale my chyba trafiliśmy na czasy kiedy czeka się znacznie znacznie dłużej. I to jak czytałam nie tylko my Polacy tyle czekamy, ale Niemcy też. Po pół roku czekania mężowi skończyła się cierpliwość, bo nie dostaliśmy od Familienkasse żadnej odpowiedzi, więc Darek zadzwonił i tyle co się dowiedział to numer jaki nam przyznali, i kazali czekać. Czekaliśmy kolejne pół roku, i znowu mąż zadzwonił pytał czy może czegoś im brakuje, nie wszystko mają po prostu trzeba czekać. Poczekaliśmy jeszcze kilka miesięcy i wtedy Darek zaczął już dzwonić raz w tygodniu, za każdym razem była inna odpowiedź, że do końca miesiąca już będzie, że wniosek jest przetwarzany i nic nam nie mogą powiedzieć, a to, że trzeba czekać bo przecież ja pracuję w Polsce i tam niby mieszkam, a mieli wysłane wszystkie dokumenty na których wyraźnie było, że wszyscy mieszkamy tutaj, w końcu za którymś razem nam powiedzieli, że nie czegoś im jednak brakuje, Darek tutaj troszkę się zdenerwował i wysłał im maila sprzed prawie półtora roku że dane te otrzymali, ale musieliśmy wysłać jeszcze świeże zaświadczenie o meldunku, bo w ciągu tego czasu może się przeprowadziliśmy. W końcu cierpliwość nasza skończyła się na dobre i poszliśmy do adwokata, z pytaniem co mamy robić, bo nam już ręce opadają. Dosyć mieliśmy słów: czekać, czekać, czekać. Tak wiedzieliśmy że wypłacą nam za cały ten czas, ale....Adwokat w naszym imieniu napisał do nich pismo i od tego momentu upłynęło zaledwie kilka dni, dostaliśmy odpowiedź z Familienkasse i po kilku dniach były już pieniądze. Także dla nas pomoc adwokata było nieoceniona i bardzo nam pomógł. Wcześniej czy później byśmy się doczekali tak czy siak, ale kiedy pracuje tylko jedna osoba, a rachunki się same nie zapłacą, to jednak się człowiekowi spieszy. Uprzedzę złośliwe komentarze (tak na wszelki wypadek, bo jednak mam nadzieję, że z waszej strony się ich obawiać nie muszę) ja wiem, że są to pieniądze dla dzieci, i właśnie na to one były potrzebne np. na ubrania dla dzieci, basen, zabawki, itp. itd. 

Dokumenty które będą nam potrzebne: dowody osobiste nasze i dzieci, umowa o pracę, zaświadczenie z pracy o dochodach w tym o odprowadzanym podatku, kopia najlepiej unijnego (jest wtedy wielojęzyczny) aktu małżeństwa, aktów urodzenia dzieci, zaświadczenie ze szkoły, zaświadczenie z Polski, że nie pobieramy w Polsce żadnych świadczeń lub jeżeli pobieramy to od kiedy i w jakiej wysokości, aktualne zaświadczenie o zameldowaniu, umowa najmu mieszkania, kopia ubezpieczenia w Niemczech (np karta), numery identyfikacji podatkowej rodziców i dzieci, i to chyba wszystkie dokumenty które my składaliśmy. Dodatkowe dokumenty będą potrzebować osoby np. bezrobotne, czy rozwiedzione.

Wysokość zasiłku tak jak wcześniej pisałam, zależy od ilości posiadanych dzieci, i tak do końca tego roku: na pierwsze i drugie dziecko jest 192Euro, na trzecie jest 198, a na czwarte i kolejne jest 223Euro. Natomiast  01.01.2018 - na pierwsze i drugie dziecko jest 194Euro, na trzecie 200Euro i na czwarte i kolejne 225Euro. 

Wniosek składa się na specjalnym formularzu, który można pobrać ze strony http://www.kindergeld.org/formulare/kindergeld-formulare-in-polnischer-sprache.html

Kolejna sprawa kiedy będzie wypłacany nasz kindergeld decyduje ostatni cyfra w numerze, który nadała nam Familienkasse, my np. mamy 5 czyli mamy wypłacane mniej więcej w połowie miesiąca, dokładne daty w poszczególnych miesiącach można sprawdzić na stronie http://www.kindergeld.org/kindergeldauszahlung.html

To chyba tyle, mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam, jeżeli macie jakieś pytania to proszę o komentarz, nawet jeżeli sama nie będę znała odpowiedzi to postaram się dowiedzieć. Jeżeli ktoś będzie potrzebował pomocy w wypełnieniu formularzy to również proszę o kontakt.

Kolejny temat to kinderzuschlag, chyba, że wyniknie w między czasie coś innego :)

A teraz życzę Wam wszystkiego dobrego i do następnego razu!!! Buziaczki :*

sobota, 19 sierpnia 2017

Wohngeld

Witam Was Kochani :)

Dzisiaj obiecany post na temat Wohngeld. Tak więc króciutko, bo oczywiście specjalistką w tym nie jestem, napiszę tylko to co wiem, bo sami przez to przeszliśmy. A powiem Wam, że do tych różnych dopłat, to jeszcze trochę i będą chcieli normalnie numer buta :D

Wohngeld to w skrócie dodatek do mieszkania dla osób które, na tyle dużo zarabiają, żeby nie łapać się na inną pomoc np. z job center (co prawda nie wiem jak to teraz jest, będę musiała się doczytać i zorientować, wtedy Wam napiszę, bo obiło mi się o uszy, że żeby korzystać z JC trzeba być tutaj w DE 5 lat i przez te lata pracować, ale czy to prawda szczerze się przyznam nie wiem, ale się dowiem i dam znać), ale wracając do wohngeldu, trzeba z dochodami zmieścić się w odpowiednich widełkach, czyli nie można mieć, ani za mało, ani za dużo :P Wszelkich informacje i składnia wniosków przy Werdauer Straße 62, Haus 4, we wtorki i czwartki od 9-12 i 0d 13-18. Kolejnym warunkiem branym pod uwagę przy udzielaniu tego dofinansowania jest ilość osób w gospodarstwie domowym, oraz wysokość czynszu. Dodatek ten możecie się starać bez względu na to czy wynajmujecie mieszkanie czy macie swoje własne.

Formularz do wypełnienia wniosku znajdziecie pod linkiem: formularz. Jeżeli będziecie chcieli go wypełnić, ale będziecie mieć jakiekolwiek problemy proszę o kontakt :)

Podstawa prawna (w języku niemieckim, jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej z pewnego źródła ;P) - http://www.gesetze-im-internet.de/wogg/

Dokumenty, które będą Wam potrzebne przy składaniu wniosku: dowody osobiste, umowa najmu, zaświadczenie od pracodawcy o dochodach, oprócz tego kwitki które się otrzymuje z pracy raz na miesiąc (za kilka ostatnich miesięcy, my chyba dawaliśmy za ostatnie pół roku), zaświadczenie ze szkoły w przypadku dzieci powyżej 16 lat, jeżeli dostajecie Kinderzuschlag lub kindergeld to również decyzje o przyznaniu, i zestawienie z konta za ostatnie pół roku, że takie dodatki rzeczywiście otrzymujecie, tak samo zestawienie z konta, świadczące o tym że płacicie czynsz za mieszkanie, i tak myślę, czy coś jeszcze, ale to chyba wszystko. My kilka razy musieliśmy coś donosić, teraz już (bo jeszcze nigdy nie było, że czegoś nie brakowało ;)) nie nosimy, tylko skanujemy i wysyłamy mailem. Oczywiście jeżeli czegoś Wam będzie brakować nic się nie dzieje, Pani przyjmie wniosek i powie Wam co jeszcze musicie dostarczyć, jeżeli nie powie od razu to poproszą o to listownie.

Na decyzję czeka się około 2-3 tygodni, maksymalnie miesiąc. I nie wiem jak jest w standardzie, ale nam przyznali najpierw na pół roku, i przed upływem tego okresu należy złożyć nowy wniosek, najlepiej tak miesiąc przed końcem poprzedniego, żeby zachować ciągłość. My teraz właśnie złożyliśmy drugi wniosek i czekamy, i właśnie mi się przypomniało, że musimy dostarczyć jeszcze Darka kwitki z wypłaty za marzec i kwiecień, chociaż już je dostarczaliśmy, ale widocznie gdzieś się zawieruszyły ;) aaa nie mój mąż już to wysłał, hmmm pierwszy raz chyba to ja zapomniałam ;) 

Edit: Kochani właśnie dzisiaj dostaliśmy odpowiedź pozytywną,  i tym razem przyznali nam na okres 11 miesięcy. 

To tyle Kochani, w ogóle myślałam, że tego posta uda mi się napisać w tym samym dniu co poprzedniego, już nawet napisałam tytuł posta, ale niestety nie udało się, a już miałam napisać i się Kasi pochwalić, że nie jestem obiboczkiem, i nawet dwa posty w ciągu jednego dnia, a to nie wyszło hi hi hi :)


Miłej niedzieli Kochani i do następnego razu> buziaki :*:*


czwartek, 17 sierpnia 2017

Przedszkole

Witam Was bardzo serdecznie :)

Piszę szybciutko, póki Domiś jest zajęty słuchaniem bajek...jak tylko zobaczy, że jestem przy komputerze zaraz tu będzie i będzie się wciskał między mnie a klawiaturę i że on też będzie pisał :P 

Króciutko Wam opowiem (i to by było tyle na dzień wczorajszy, bo właśnie słyszę jak biegną małe stópki i słyszę mama mama ja też chcę pisać :P), mam nadzieję że teraz uda mi się napisać trochę więcej (tym razem Domiś ma popołudniową drzemkę, obiadek się gotuje, Kasia i Krzysiu dostali zadania do nauki, a ja piszę tak szybko jak się da :P). Wracając do tematu chciałam Wam króciutko opowiedzieć jak było w przedszkolu, a więc przede wszystkim coś pokręciliśmy, albo hmmm Pani źle to powiedziała ;) i we wtorek mieliśmy takie spotkanie z Dominika Panią, Domiś się trochę pobawił i zwiedziliśmy przedszkole, a do przedszkola zacznie chodzić od 01.09. Przede wszystkim pierwsze wrażenie Dominka przedszkolem pozytywne. Zaraz po przyjściu do domu, stwierdził (sam nie pytany przez nas), że Pani go polubiła, a kiedy się zapytałam a czy on polubił Panią, odpowiedział "tak, nawet bardzo", a to już dużo. Przedszkole też mu się spodobało, podobnie jak nam. Nie mam porównania jak to jest tutaj w innych przedszkolach, podejrzewam że to standard, ale w porównaniu z polskimi przedszkolami to ja jestem tym bardzo pozytywnie zaskoczona. Kiedy opowiedziałam starszym dzieciom jak Domiś ma w przedszkolu to oboje stwierdzili, że oni też chcą iść do przedszkola, a dzień wcześniej wspominali między sobą jak to było źle w przedszkolu i że pierwszy dzień pójścia do przedszkola był ich najgorszym w życiu, aż musiałam ich upominać, żeby rozmawiali ciszej, żeby Dominik nie usłyszał i nie wziął sobie tego do serca ;)

Króciutko o tym przedszkolu, standardowo każda grupa ma swoją salę (to tak jak w Polsce) i podobnie jak w Polsce jest stołówka, przy czym na stołówce jest również miejsce na wykonywanie różnych prac przy użyciu owoców, kasztanów i tego typu rzeczy. Ze stołówki można wyjść na taras, i jest tam również miejsce gdzie można zjeść jeżeli pozwala na to pogoda. Na tarasie jest również miejsce do zabawy w tym m.in. basen. Podobnie jak w Polsce (tzn. ja tak miałam, moje dzieci nie miały w ogóle - może lepiej dla nich :P) jest pokój "Leżakowanie"...hmmm mam nadzieję, że Domisiowi się spodoba, mi podobało się tak średnio ;). Oprócz tego jest pokój malarski w którym jest mnóstwo farb, pędzelków itp., jest oczywiście pokój zabaw, z lalkami, z teatrzykiem, ze sklepem z półkami i prawdziwą sklepową kasą i innymi zabawkami, jest czytelnia, jest pokój "drewniany" w którym jest wszystko z drewna, klocki, samochody, schodki itp, jest warsztat, gdzie dzieci mogą majsterkować, gdzie mają różnego rodzaju narzędzia, jest plac zabaw, gdzie dzieci również mogą się chlapać w błocie (dla mnie akurat to jest średnio fajne, ale przypuszczam, że dla dzieci to świetna zabawa). Oprócz tego przedszkole jest zamykane na drzwi z szyfrem ;) więc jest to dobre jeżeli chodzi o bezpieczeństwo dzieci. Może czyta to ktoś, kto jest bezpośrednio zainteresowany, więc napiszę jeszcze co takiego trzeba przynieść do przedszkola, pewnie każde przedszkole ma jakieś też swoje wymagania, my w każdym razie dostaliśmy taką listę: papcie, piżamka, szczotka do włosów (to dla dziewczynek), kurtka, spodnie przeciwdeszczowe, kalosze, mała poduszeczka i ulubiona przytulanka dziecka, szczoteczka do zębów, ręczniczek, plecak ze śniadaniówką, żeby dziecko mogło przynosić sobie coś do zjedzenia. Oczywiście w przedszkolu jest możliwość kupienia i śniadań i obiadów. Ale to jest dobrowolne. Musieliśmy również wpłacić 15Euro na portfolio, czyli podczas różnych przedszkolnych imprez i przy okazjach są dzieciom robione zdjęcia, i później na koniec dostajemy taki "album" ze zdjęciami naszej pociechy. co do czasu, to na samym początku Domiś będzie w przedszkolu ze mną tak przez godzinkę- dwie, po kilku dniach ja będę znikać na jakiś czas, a Domiś będzie w przedszkolu maksymalnie na 4,5 godziny, a od października będzie mógł zostać maksymalnie do 9 godzin. Raczej wątpię, żeby było to konieczne, ale dla osób pracujących to na pewno duży plus. Nasze polskie przedszkole było otwarte od 7:00, gdzie dla mnie było to spore utrudnienie ponieważ zaczynałam pracę od 7:00, a mąż od 6:00. Dobrze, że miałam wyrozumiałego pracodawcę który przystał na to, żebym spóźniała się 20-30minut, ale tym samym kończyłam pracę o te 20-30 minut później. Spóźniałam się tyle ponieważ musiałam zaprowadzić dzieci do przedszkola i dojechać do pracy około 20km, całe szczęście mąż pracował do 14:00 to zdążył przyjechać i odebrać dzieci, bo otwarte było tylko do 15:30 więc ja już nie dałabym rady. Kiedy mąż wyjechał do pracy do Niemiec, a my byliśmy wtedy w Polsce, to musieliśmy wynająć Panią, która rana przychodziła do dzieci i odprowadzała ich do przedszkola, ale ja już musiałam je odebrać, kończyłam wtedy pracę o 15:00, więc miałam 30minut żeby do tego przedszkola dotrzeć, a to wiadomo nie zawsze jest możliwość wyjścia z pracy punkt 15:00, a do tego jeszcze korki, ale tylko raz się spóźniłam, a Pani nie omieszkała mi za to "podziękować". Przepraszam, ale tak mnie wzięło na wspominki ;)

Miało być króciutko o przedszkolu, a wyszło trochę więcej :P a post w sumie miał być o wohngeldzie, co pewnie niektórych bardziej by zainteresowało, ale tak to już jest z mamuśkami, najpierw dzieci ;P 

Więcej póki co tyle, a Domiś dalej śpi. Ciekawe co będzie robił w nocy ;)
Do następnego razu!!! Buziaczki :*:*



piątek, 11 sierpnia 2017

Euro Schulen - kurs języka niemieckiego

Guten Abend!!! :P

Kasiu widziesz nie jestem już obiboczkiem :P  Ha ha ha 

Ten post miał powstać wczoraj, ale tak się złożyło, że przy usypianiu Dominika, ja sama również zasnęłam, a że nie miał mnie kto od razu obudzić, bo Darek druga zmiana i wraca z pracy dopiero o 0:30, więc jak już się obudziłam to niestety stwierdziłam, że nic mądrego nie byłabym wstanie napisać (bo mam nadzieję, że to co ogólnie piszę można trochę pod coś mądrego podciągnąć 😉)

W tym poście wrócę jeszcze na chwilkę do naszej przeprowadzki, najprawdopodobniej dojdą nam jeszcze koszty...mandatu. Okazuje się (a w sumie potwierdza się), że oprócz tych sąsiadów których chwaliłam w ostatnim poście i oprócz jeszcze innych w klatce, którzy naprawdę byli super, są i tacy, którzy muszą "uprzejmie donosić". Ale od początku. Dostaliśmy mandat, że samochodem staliśmy na chodniku przed klatką. Darek poszedł do Ordnungsamtu (czyli urząd do spraw porządku i bezpieczeństwa publicznego) i wytłumaczył im, że dlatego samochód tam stał ponieważ się przeprowadzaliśmy i ciężko by było z meblami taszczyć się na praking, więc zaparkował przed klatką bo tak po prostu było wygodniej. Pani powiedziała, że ona rozmie, ale auto stało tak, że nie było możliwości wejścia do klatki. Na co mój mąż, że to niemożliwe ponieważ, on musiał wchodzić i wychodzić z klatki i to z meblami, żeby załadować je do samochodu, Pani (bardzo uprzejma zresztą) chciała pokazać zdjęcie które potwierdzałoby jej wersję, ale niestety zdjęcie było tylko jedno i to zrobione z takiej strony, że kompletnie jej słów nie potwierdzało. Także złożyliśmy reklamację, ale Pani zaznaczyła, że mogą ją uznać albo nie, jeżeli jej nie uznają to będziemy musieli zapłacić i mandat i dodatkowo karę, że nie zapłaciliśmy tego wcześniej, ale póki teraz reklamacja nie zostanie rozpatrzona zapłacić nie możemy. Dodatkowo firma z której wypożyczaliśmy auto może obciążyć nas kosztami ich papierkowej pracy, którą im przysporzyliśmy tym mandatem. Na koniec Pani jeszcze nas poinformowała, że mogliśmy wcześniej powiedzieć o przeprowadzce, i uprzedzić ich, wtedy żadnego mandatu byśmy nie otrzymali. O tym niestety nie wiedzieliśmy, i dlatego piszę, bo może Wy też o tym nie wiedzieliście, a taka informacja kiedyś Wam się przyda. Morał z tej historii taki - Mądry Polak po szkodzie :P Oczywiście jak już dostaniemy odpowiedź co z naszym mandatem dam znać :)

Ostatnio obiecałam, że napiszę coś na temat kursu językowego. Polecono mi skorzystanie z oferty Euro Schulen. Więcej o nich znajdziecie na stronie http://www.eso.de/zwickau/. Na stronie macie to szczegółowo opisane, ale tutaj to króciutko streszczę. Chodzi dokładnie o kurs niemieckiego integracyjny. Kurs taki trwa najdłużej 7 miesięcy. Kurs jest odpłatny, ale z możliwością dofinansowania. Tzn. połowa kursu jest ogólnie dofinansowana i z kwoty 390,00Euro (za 100 godzin lekcyjnych czyli 1 miesiąc) należy zapłacić 195,00. Można się starać o całkowite dofinansowanie, wówczas, należy udać się do tej szkoły, zapisać, podpisać antrag i czekać. Oni zgłaszają to do Bundesagentur fur arbeit i oni rozpatrują Twój wniosek. Z tym, że jeżeli okaże się że nie dostanie się dofinansowania można zrezygnować. To, że się podpisujesz i zgłaszasz chęć podjęcia nauki do niczego Cię nie zobowiązuje. Od otrzymania odmownej decyzji możesz się wycofać. Jeżli się zdecydujesz to na samym początku przystępujesz do egzaminu, który ma na celu sprawdzenie Twojej znajomości języka. Kurs ogólnie zaczyna się od poziomu 0, póżniej A1, A2, B1 i egzamin, i ostatni siódmy miesiąc kursu to "orientacja terenu" czyli historia, polityka i kultura Niemiec i ta część również kończy się egzaminem. Kurs jednak może trwać np tylko 5 miesięcy, bo na przykład podczas tego wstępnego egzaminu wyjdzie, że Twój Niemiecki jest na poziomie np. A1, wtedy pomijasz cały poziom 0 i zaczynasz kurs o ten czas później. Zajęcia są codziennie (od poniedziałku do piątku), można uczestniczych albo w rannych, albo w wieczornych. Około 5 godzin dziennie z tego co zapamiętałam czyli w sumie 100godzin w miesiącu. Póki co nie ma żadnych terminów rozpoczęcia, wydaje mi się, że oni najpierw szukają chętnych i jak zbiorą grupkę wtedy ruszają. Na stronie jest podanych kilka terminów, ale jak się okazało nie wiadomo czego one dotyczą :) Aha jeszcze krótko o tym dofinansowaniu, największe szanse na całkowite dofinansowanie mają Ci którzy korzystają z pomocy job center, albo mają dofinansowanie do mieszkania (wohngeld) lub dofinansowanie do kindergeldu (kinderzuschlag). O tych wszystkich dofinansowaniach co gdzie, i z czym napiszę Wam w kolejnych postach. Także kolejny krok zrobiłam, zapisałam się na kurs języka i zobaczymy co dalej. Oczywiście jak zwykle jak tylko będę wiedziała coś więcej dam znać. 

Dzisiaj też były kolejne moje zajęcia dla moich kochanych przedszkolaków, powiem Wam, że każdymi zajęciami się stresuje, i na kilka dni przed myślę i szukam w internecie, czym tym razem ich zamęczać :P bo chciałabym żeby oprócz (i przede wszystkim) dobrej zabawy czegoś się również mądrego nauczyły. Ale dzisiaj zauważyłam, że stresuję się już coraz mniej, i sama mam z tego coraz więszką frajdę. Mam nadzieję, że dzieci potwierdzają mój entuzjazm :P Nie ukrywam, że bardzo zależy mi na tym, żeby sprawdzić się w tej roli i nikogo nie zawieść, nie zmarnować czasu i zapału, nie tyle mojego co tych dzieci i ich rodziców ;) 

I to tyle, mój mózg już przeszedł w stan uśpienia jak czuję i ciężko mi się już skupić na pisaniu. Tym bardziej, że trzeba pomyśleć o kolacji, bo zaraz mężuś kochany wraca z pracy. W piątki całe szczęście pracuje do 21:30 i koło 22:00 jest już w domu. I co dziwne dopiero kiedy on jest w domu czuję, że zaczął się weekend :P 

Dziękuję Wam że tu zaglądacia, że Wam się chce :*, życzę Wam udanego weekendu i do kolejnego postu!!!



środa, 9 sierpnia 2017

Znowu tu jestem ;)

Witam Was serdecznie, słonecznie, i wciąż wakacyjnie :)

Wciąż wakacyjnie, chociaż już od kilku dni rok szkolny, i czasami łapię się na tym, że kiedy rozmawiam ze znajomymi w Polsce i oni opowiadają np o pogodzie nad morzem, to się pytam, a czemu Wy jeszcze na wakacjach, a oni Ania przecież to jeszcze sierpień, dopiero wtedy uświadamiam sobie, że no tak oni jeszcze moga, ale pocieszam się wtedy, że my np. w październiku będziemy mieć wolne, a oni nie 😜 taka złośliwa jestem a co 😈 😂

W ogóle to powinnam się znowu usprawiedliwić, nie było mnie tutaj przez całe te wakacje. Na początku mnie nie było, bo się zastanawiałam czy to pisanie ma w ogóle sens. Tzn. ważne jest dla mnie samo pisanie, żeby nie było, lubię to i się do tego w sumie nie zmuszam, bo przez takie moje pisanie mi samej robi się cieplej na sercu, bo czuję się wtedy bliżej Was wszystkich, moich kochanych rodaków i jest wtedy we mnie takie poczucie, że nie jesteśmy tutaj sami, że chociaż te kilkaset kilometrów od granicy to jednak nie całkiem obcy, ale dlaczego się zastanawiałam czy jest sens (uwaga teraz trochę pozrzędzę 😁), bo jest nas tutaj tyle, a nie potrafimy się razem zebrać, jeżeli jest coś organizowane jest tylko kilka, kilkanaście osób które są tym zainteresowane. trochę to przykre, kiedy widzi się, że inne narodowości potrafią się zorganizować, a my nie. Wydaje mi się, że przez to dużo tracimy, nie tylko jako wspólnota, w sensie emocjonalnym, ale także materialnym. I rozumiem, że jest rodzina, jest praca i są inne zajęcia, i że czasami się porostu nie chce, bo po ludzku jest człowiek zmęczony, i naprawdę to rozumiem. Czasami mi się tylko wydaje, że jest tutaj trochę takich Polaków, którzy najbardziej chcą odpocząć od drugiego Polaka. I tego już nie rozumiem. Ja wiem, że nie jesteśmy święci, że bywa, że jesteśmy złośliwi, egoistyczni, i nie wiem jacy jeszcze, ale....Może na tym zamknę temat, bo napiszę coś za dużo. W każdym bądź razie dziękuję tym, a szczególnie Ewie, którzy uświadomili mi, że dla nich to moje pisanie, jest ważne. Dziękuję Wam z całego serca!!!!!! Ale oprócz tego zwątpienia nie pisałam ponieważ po prostu brakło czasu. A na początku wakacji sobie myślałam, że tyle tematów nadrobię, bo będzie w końcu trochę czasu, a okazało się że było go jeszcze mniej. 

Tak więc wracam, nie obiecuję, że codziennie, ale postaram się bardziej systematycznie. W głowie mam mnóstwo pomysłów na kolejne posty i nie tylko także mam nadzieję, że każdy znajdzie coś co go zainteresuje, oprócz tego tak jak zawsze, jeżeli ktoś ma temat który w szczególny sposób go ciekawi to proszę o komentarz, albo o @.

Nasze wakacje upłynęły pod hasłem przeprowadzka i odpoczynek nad morzem. Co do przeprowadzki, to wiele nas to kosztowało, w sensie wysiłku, ale byłoby jeszcze gorzej gdyby nie Wy, wiem wiem jestem monotematyczna, ale po raz kolejny się przekonałam, że są na tym świecie super ludzie, na których pomoc zawsze można liczyć, dzięki Wam ta przeprowadzka poszła dużo sprawniej, a i też mogliśmy spokojnie pojechać na wakacje bo wiedzieliśmy, że nasza działka jest w dobrych rękach. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się odwdzięczyć. 
Co do samej przeprowadzki, to już w dniu odbioru kluczy spotkała nas miła niespodzianka, dostaliśmy drobny upominek od naszej nowej spółdzielni, tak zdaję sobie sprawę, że sami będziemy na to płacić co miesiąc ;) ale to był po prostu miły gest. 
Bardzo wzruszający moment mieliśmy kiedy żegnaliśmy się z sąsiadami z piętra. Sąsiadka kiedy powiedzieliśmy, że się wyprowadzamy i że chcieliśmy podziękować, za miłe sąsiedztwo i się pożegnać miała łzy w oczach, mi samej wzruszenie też się udzieliło i sama miałam łzy w oczach, a na koniec sąsiadka ciepło nas przytuliła, a sąsiad życzył powodzenia. Mam nadzieję, że tutaj również będziemy mieć miłych sąsiadów, tego się chyba właśnie obawiam najbardziej. Tyle się naczytałam na ten temat, że mam nadzieję, że i tym razem dobrze trafiliśmy.

Po tej całej przeprowadzce, wyjechaliśmy na upragnione wakacje. Byliśmy nad polskim morzem, pogoda poza jednym deszczowym dniem dopisała, jednak z racji tego, że woda była trochę zimna ja do wody weszłam tylko w jeden dzień, dzieci oczywiście kąpały się prawie codziennie :P Kiedy jedziemy na wakacje, w każdy dzień lubię wymyślać dodatkowe atrakcje, czy miejsca które w okolicy warto zwiedzić i zobaczyć. Oczywiście lubię plażę i wygrzewanie na słońcu (chociaż już nie tak jak kiedyś, chyba to jest pierwsza oznaka, że się zaczynam starzeć 😉) to wolę aktywnie spędzać czas, żeby z tych wakacji mieć jak najwięcej wspomnień i jak najwięcej pokazać dzieciom, cudownych i niezwykłych miejsc. W tym roku odwiedziliśmy Gdańsk niestety tego bardzo żałuję i mam ogromny niedosyt, że byliśmy tam tak krótko bo tylko przez jeden dzień, ale zakochałam się w tym mieście, i mam nadzieję, że innym razem uda się pojechać na dłużej, bo jest co zwiedzać, i naprawdę są tam śliczne miejsca warte zobaczenia. Kolejnym miastem był Puck, i to również bardzo ładna miejscowość. Jednak dzieci najbardziej go zapamiętały dzięki meduzom których mnóstwo było na plaży, ale tej dzikiej. Na głównej plaży nie było ani jednej. W planach mieliśmy jeszcze odwiedzenie Władysławowa, ale niestety tym razem się nie udało. W jeden dzień wybraliśmy się też na spacer wydmami. Były to wydmy czołpińskie, szliśmy przez nie około dwóch godzin, była to naprawdę wyczerpująca przygoda, bo raz się musieliśmy wspinać pod górę po tym piachu, a raz prawie zbiegać w dół, taka sinusoida. Szliśmy i szliśmy a wokół tylko piach, widok naprawdę niesamowity, mieliśmy wrażenie że naprawdę jesteśmy na pustyni. 
Ogólnie zakwaterowanie mieliśmy w Rowach, to taka malutka miejscowość koło Ustki. Przed wyjazdem słyszeliśmy, że jest tam cisza i spokój, i że to super miejsce jeżeli chce się odpocząć i wyciszyć, i pewnie tak jest ale na pewno nie w sezonie. Ale w sezonie pewnie nie ma takiego miejsca nad morzem gdzie tak by było. 
Po drodze zajechaliśmy do Szczecina, nie była to nasza pierwsza wizyta w tym mieście, ale wcześniej co byliśmy w Szczecinie to była okropna pogoda, tym razem się udało dlatego wybraliśmy się na wycieczkę na Wały, ale w tym mieście dla dzieci największą atrakcją była papugarnia. Jeszcze trochę i siłą byśmy musieli je stamtąd wyciągać. W sumie miejsce nie jakieś och ach, po prostu duża hala, przystosowana oczywiście, żeby ptakom było tam w miarę dobrze, i latały sobie nad naszymi głowami, albo siadały na ramieniu, albo na ręce, żeby je nakarmić. Dzieci naprawdę miały niesamowitą frajdę. 

Wakacje, wakacjami, ale wiadomo wszystko co dobre szybko się kończy. Dla dzieci zaczął się rok szkolny, póki co są pełni energii i entuzjazmu, może mniej pełni ochoty do nauki :P, Domiś od 15.08 idzie do przedszkola, a ja mam w planach kurs języka niemieckiego, ale o tym kolejnym razem.

A teraz życzę Wam słodkich snów!!!