czwartek, 23 marca 2017

Bo w każdym należy zachować umiar :)


Witam Was moi Kochani :)

Przepraszam, że znowu taka przerwa między postami. Po raz kolejny przepraszam, ciągle obiecuję poprawę i mam nadzieję, że w końcu się poprawię :P

Tym razem dopadło mnie przesilenie wiosenne, mój organizm wyrażnie się zbuntował i zastrajkował, ale pomału się ogarniam i wkraczam na właściwy bieg :P

Kolejny post miał być o czymś innym, ale z uwagi na ostatnie wydarzenia chciałam się z Wami podzielić pewnymi przemyśleniami. Wszystko wzięło się od tego, że przecholowałam... czasami jestem po prostu zbyt ambitna i co gorsza nie we własnych sprawach, ale moich dzieci, chcę żeby były najlepsze, najgrzeczniejsze, naj...., naj...., naj.... i zapominam, że one mają być po prostu sobą i również im ma się prawo niechcieć i mają prawo mieć gorszy dzień. Wszystko zaczęło się przez...język niemiecki. Mój syn Krzyś ostatnio wybuchł, wyrzucił z siebie całą złość, która się tam nagromadziła w jego małej przecież jeszcze główce, a to wszystko przez to, że stawiam moim dzieciom ciągłe wymagania, niby dobrze, chcę żeby w życiu coś osiągnęły, więc mają się uczyć i uczyć i uczyć, ale wszystkiego są pewne granice. Krzyś w przeciwieństwie do Kasi nigdy się nie buntował, że musieliśmy tutaj przyjechać, chociaż z uwagi na swój charakter przeszedł to dużo gorzej od Kasi, to nie skarżył się, aż do teraz. Oczywiście buntował się na różne rzeczy, a to że nie może grać, a to, że czegoś mu nie chcemy kupić, a ostatnio była mieszanka wszystkiego po trochu, ale głównie tego, że ciągle musi się uczyć tego języka, a on ma już dosyć. Po części czuję się winna, bo może zbyt dużo wymagałam....a w sumie jestem pewna, że zbyt dużo wymagałam. 
Ostatnio przeczytałam post pewnej mamy, która prosi rodziców żeby skupili się na nauce języka przez ich dzieci, żeby w domu również z dziećmi rozmawiać po niemiecku. Ja jednak mówię sorry ale to nie tędy droga. Oczywiście każde dziecko jest inne, niektóre mogą cały tydzień chodzić na zajęcia dodatkowe i mieć zajęty czas od rana do wieczora i będą super szczęśliwe, a inne będą poprostu przemęczone, ale to my jesteśmy rodzicami i to my powinniśmy obserwować i znać najlepiej swoje dzieci, we wszystkim należy zachować zdrowy rozsądek. My po ostatnich wydarzeniach zmieniliśmy zwyczaje w naszym domu, ponieważ przez takie stanie nad dzieckiem i wieczne "Krzysiu ucz się" tylko zniechęciłam dziecko do języka, teraz uczymy się przez zabawę tzn. gry są, ale tylko po niemiecku i oczywiście odpowiednią ilość, bajki są ale tylko po niemiecku, w ogóle zrezygnowaliśmy z polskiej TV, myślę że skorzystają na tym nie tylko dzieci :P, i jeszcze gry planszowe po niemiecku, niemieckie piosenki dla dzieci...i powiem Wam, że dzieci to bardzo chętnie przyjeły i szybko się dostosowały. I już są pierwsze efekty. Kiedy ostatnio uczyłam się ze swoich fiszek podszedł do mnie Krzyś, że on chce się uczyć ze mnę, Oczywiście bardzo chcętnie się zgodziłam, i zauważyłam że jego zasób słów się powiększył i kiedy się go zapytałam skąd to czy tamto słowo zna odpowiedział - mamo bo to było w grze. 
I wiecie wcale nie muszę go zmuszać do takiej nauki :P muszę za to pilnować dozwolonego czasu. 
Powiem Wam, że rodzicem jestem już od prawie 10 lat ale każdego dnia uczę się czegoś nowego, każdego dnia na nowo poznaje moje dzieci i wspólnie uczymy się o sobie nawzajem, o swoich potrzebach i o sobie samym.
Tak jak napisałam na początku, zawsze byłam bardzo ambitna, wszystko musiało być na najwyższym poziomie, i we wszystkim musiałam być najlepsza, długo zajęło za nim się opamiętałam, bo bycie zbyt ambitnym to moim zdaniem akurat wada, zwłaszcza jeżeli dotyka ona nie tylko nas samych ale i nasze otoczenie...musimy mieć najlepszego meża/żonę, najlepsze dzieci itd itp. i w imię dobra krzywdzimy wszystkich w koło. 
Dzieci również mają prawo mieć własne zdanie, i niekoniecznie muszą robić i lubić to co my. Mają prawo wyrażać swoje emocje a naszym obowiązkiem jest im w tym pomagać. 
Kochani nie skończyłam psychologii i nie chcę się wymądrzać, bo zdaje sobie sprawę, że wiele rzeczy jeszcze robię źle, że ciągle uczę się być dobrą mamą, ale wiele rzeczy już doświadczyłam i o wielu rzeczach rozmawiałam z Panią psycholog, I najlepsze co możemy dać naszym dzieciom to siebie, swój czas, swoje zainteresowanie, rozmowę. Dziecko ma prawo krzyknąć, ma prawo trzaskać drzwiami i w podobny sposób okazywać emocje, ono inaczej nie umie, my jedynie możemy mu później na spokojnie wytłumaczyć dlaczego dzieje się tak a nie inaczej. Wyjaśnić wszystkie niejasności i pomóc zrozumieć dlaczego czasami spotykają nas przykre lub niesprawiedliwe rzeczy, dlaczego nie zawsze dzieje się tak jakbyśmy chcieli. Jest smutne to płacze (chociaż jest chłopcem i niektórzy mówią że chłopaki nie płaczą), jest zły to krzyczy (chociaż niektórzy mówią, że jest źle wychowane), jest radosne to się śmieje, czasami może za głośno, i w miejscach w których nie wypada, ale to są właśnie dzieci, i czasami by dobrze było żebyśmy my dorośli nauczyli się tego od nich, a może nawet przypomnieli jak to jest być dzieckiem. Nie wiem jak Wy ale ja często jak byłam mała (w sumie właśnie w wieku moich starszych dzieci) śmiałam się w Kościele, bo akurat przypomniało nam się coś śmiesznego i nie szło przestać się śmiać, jak na złość, a po wyjściu z Kościoła już wcale to takie śmieszne nie było, a teraz oczekuję od swoich dzieci, że w każdej sytuacji będą się zachowywać właściwie. W sumie nie wiem czy przekazałam to co chciałam, zdaję sobie sprawę, że może nie umiem pisać tak żeby przekazać swoje emocje i swoje przemyślenia, ale uczę się i staram jak mogę. Ale jeżeli coś kiedyś napiszę co kogoś urazi to z góry przepraszam bo nie mam takich intencji, czasami może po prostu użyję nieodpowiednich słów. 
Z tego całego postu jedna rada, w sumie dla mnie samej :WYLUZUJ :P AMEN ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz