Witam Was Kochani
Dzisiaj był powrót do codzienności po dwutygodniowej przerwie tzw. weihnachtsferien. A codzienność taka, że Darek na rano do pracy, a dzieci do szkoły. I oczywiście musiał się zacząć mróz i zaczął padać śnieg, bo jakby inaczej. Przez całe ferie była ładna słoneczna pogoda i jak na tę porę roku było nawet ciepło, ale wraz z końcem ferii koniec ładnej pogody. Wiedziałam, że tak będzie, ponieważ to nie pierwszy raz takie "cuda" się zdarzają ;) w związku z zakończeniem ferii i koniecznością pójścia do szkoły.
Dzieci w Niemczech mają ferie kilka razy w ciągu roku szkolnego. Są tak jak w Polsce Winterferien czyli ferie zimowe i trwają dwa tygodnie, są Osternferien czyli ferie wielkanocne i trwają 11 dni, zaczynają się w Wielki Czwartek i trwają do końca następnego tygodni, są Sommerferien czyli wakacje i trwają 6 tygodni, później są Herbstferien czyli dwutygodniowe ferie jesienne, i rok kończą ferie Weihnachtsferien czyli związane z Bożym Narodzeniem. Każde z tych ferii oczywiście oprócz tych świątecznych w zależności od regionu Niemiec zaczynają się różnie, coś podobnego jak w Polsce ferie zimowe. Czy to lepiej niż w Polsce, że tutejsze dzieci mają częściej wolne - moim skromnym zdaniem :) - chyba tak, gdyż dzieci mają więcej odpoczynku a tym samym więcej energii i zapału do nauki.
Obowiązek szkolny zaczyna się w wieku 6 lat, ale dotyczy on tych sześciolatków które ukończą je do 30 czerwca, te które mają urodziny po 30 czerwca idą do szkoły od następnego roku. W niektórych regionach obowiązkowe jest też przedszkole tzw. Kindergarten, ale nie we wszystkich, związane jest to z liczbą przedszkoli. Dziecko ma obowiązek uczęszczać do szkoły przez 10 lat czyli do ukończenia 16 lat. Odpowiednikiem naszej szkoły podstawowej jest Grundschule, ale obejmuje ona tylko 4 klasy, później dziecko (w zależności od postępów w nauce) ma trzy możliwości: Hauptschule, która przygotowuje uczniów do edukacji zawodowej i kończy się Hauptschulabschluss. Ten rodzaj szkoły jest dla uczniów mniej zdolnych. Absolwenci zazwyczaj zaczynają praktyki (Lehre) w rzemiośle ręcznym, które czasem mogą być połączone z nauką w Berufsschule. Realschule - zapewnia szerszy zakres nauczania i kończy się Realschulabschluss. Szkoła ta jest przeznaczona dla tych, którzy chcą udać się na praktykę w handlu lub w niektórych zawodach medycznych. Kładzie większy nacisk na naukę matematyki i języków obcych niż na zdolności manualne oraz trzecia możliwość Gymnasium – przygotowuje uczniów do kształcenia wyższego i kończy się Abitur (odpowiednik matury, stanowiący o możliwości uczęszczania na studia).
Póki co z doświadczenia - co prawda krótkiego, ale jednak zawsze to coś - mogę Wam opowiedzieć o Grundschule, bo tam chodzą moje dzieci.
Przede wszystkim przed przyjazdem dużo czytałam na ten temat, bo wiadomo to jeden z poważniejszych tematów po przyjeździe i obowiązkowy - jeżeli ma się dzieci w wieku szkolnym oczywiście - dla mnie był gdyż Kasia w Polsce kończyła pierwszą klasę, a Krzyś przedszkole (gdyż zdecydowaliśmy z mężem, że pójdzie do szkoły w wieku 7 lat), głównie wchodziłam na fora i zapoznawałam się z radami innych rodziców, którzy ten problem już przerabiali, głównie chodziło o to, czy posłać dziecko od razu do normalnej szkoły czy na specjalny kurs tzw. przygotowawczy. Większość rodziców doradzało od razu normalną szkołę, więc i my tak postanowiliśmy, po przyjeździe zmieniliśmy jednak zdanie, główny powód - taki przyjazd dla dzieci to ogromny stres, zmiana otoczenia, koleżanki i bariera językowa, a taki kurs to jednak pewien sposób integracji, z kilku powodów:
- chodzą tam wszystkie dzieci, które mają ten sam problem co nasze, czyli są w Niemczech od niedawna i nie znają zbyt dobrze języka, więc nie będą czuły się osamotnione i w jakimś stopniu odtrącone,
- jest to specjalna klasa która jest w szkole, gdzie później dzieci będą chodzić, więc częściowo poznają już otoczenie i osoby,
- kurs taki średnio trwa 12 tygodni, i po tym okresie dzieci przechodzą do normalnej klasy,
- w czasie tego kursu mają indywidualny tok nauki dostosowany do wieku.
Udaliśmy się więc z mężem i dziećmi, do wybranej szkoły (nie obowiązuje rejonizacja więc rodzice mogą wybrać szkołę, która najbardziej im odpowiada) i pierwsze zaskoczenie. Kasię jako, że w Polsce chodziła już do szkoły zapisali bez żadnego problemu, natomiast Krzysia nie. Okazało się, że dla obcokrajowców nie ma obowiązku szkolnego w wieku 6 lat, oczywiście mowa tutaj o takich ledwo przyjezdnych. Zaproponowali nam, żebyśmy najpierw dziecko dali do przedszkola, a dopiero od następnego roku (czyli Krzyś miałby już 8 lat) do pierwszej klasy. Było to dla nas naprawdę niemiłe zaskoczenie, i dla Krzysia też. Nastawił się, że pójdzie do pierwszej klasy, w jakiś sposób nie mógł się już doczekać, poza tym w Polsce wszyscy koledzy poszli do pierwszej klasy, więc co on by miał im powiedzieć, że znowu chodzi do przedszkola, a poza tym jakby się czuł w wieku 7 lat w przedszkolu, gdzie tam chodzą dzieci przecież młodsze, a on miałby być jednym jeżeli nie jedynym dzieckiem w tym wieku. Nie mogliśmy się więc na to zgodzić i jedynym rozwiązaniem w tej kwestii była wizyta u lekarza, który miał zdecydować, czy Krzyś nadaje się do szkoły czy nie. Cała więc nadzieje w lekarzu :)
Taka informacja przy okazji, że wszystkie tego typu wizyty u lekarza załatwia szkoła, oni dzwonią i umawiają na wizytę, naszym obowiązkiem jest na tą wizytę pójść.
Niestety pech chciał, że musiałam pójść na tę wizytę sama, bo mąż był wtedy w pracy, a dlaczego pech? Bo ona zna dużo lepiej język niemiecki niż ja, i był to dla mnie podwójny stres, raz co powie lekarz - nadaje się czy nie - i jak ja się w ogóle z nim dogadam. Jak się później okazało nie taki diabeł straszny jak go malują :P
Wizyta była obszerna pod względem zakresu :) najpierw Krzyś musiał wykonać kilkanaście zadań sprawdzających jego spostrzegawczość, koncentrację, zdolności manualne i ruchowe (może jutro uda mi się wrzucić kilka przykładowych ćwiczeń na wypadek gdyby ktoś był zainteresowany). Po serii ćwiczeń lekarka badała go z każdej z możliwych stron, głowę, gardło, serce, brzuszek itp. itd. Efekt końcowy Krzyś jak najbardziej nadaje się do pierwszej klasy, a ja poradziłam sobie jakie tłumacz, gdyż musiałam tłumaczyć mu polecenia lekarki, tak więc oboje daliśmy radę. Lekarka wyraziła zgodę na uczęszczanie Krzysia do szkoły jednak właśnie do klasy przygotowawczej ze względu na zbyt małą znajomość języka niemieckiego. To był nasz pierwszy sukces Kasia z Krzysiem poszli razem do VKA.
Dalsze ich losy :) i kilka pozostałych obowiązujących tutaj przepisów i zwyczajów opiszę w kolejnym poście.
Mam nadzieję, że to wszystko co tutaj piszę, będzie choć w małym stopniu komuś przydatne. Jeżeli macie pytania, bardzo proszę piszcie, a ja postaram się w miarę możliwości Wam na wszystkie wątpliwości odpowiedzieć. Czekam również na sugestie, co do tematów jakie Was interesują. Przepraszam też, jeżeli coś nie do końca jest dograne, i tym samym proszę o cierpliwość i zrozumienie gdyż to są moje początki :P
A tymczasem serdecznie Was pozdrawiam i życzę kolorowych snów :* :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz