wtorek, 5 stycznia 2016

Szkoła część II :) ale nie mówię, że ostatnia :P

Padam dzisiaj, po prostu padam, ale żeby tak wiedzieć po czym to nie wiem :) ogólnie męczący dzień i taki gdzie człowiek rozdrabnia się na drobne, a tak jak pomyśli co w dniu dzisiejszym nadzwyczajnego zrobił to musi stwierdzić, że nic. I to jest przykre, bo nawet nie mam czym wytłumaczyć swojego zmęczenia. Owszem dzisiaj musiałam z Dominikiem zrobić cztery kursy do szkoły i z powrotem, ponieważ najpierw Krzysia odprowadzić na 7.30, wrócić do domu i odprowadzić Kasię do szkoły i później powtórka, tzn. najpierw pójść po Krzysia, wrócić do domu i po niecałych dwóch godzinach pójść po Kasie. Do tego standardowe obowiązki "matki Polki" :P czyli to co każda ma na co dzień do zrobienia, a co ogólnie się określa "zwykłe obowiązki domowe".
Jeszcze żeby tego biegania było mało to na dodatek stłukłam kostkę, całe szczęście że tylko stłukłam, bo gdybym złamała to bym chyba ... no co... no sama nie wiem co :)

Ale dosyć tego, wróćmy do wczorajszego tematu czyli szkoły. Wczoraj zapomniałam Wam jeszcze napisać, jakie dokumenty będą Wam potrzebne przy zapisywaniu, bo o tym też się naczytałam tyle, a tak naprawdę to będziecie potrzebować:
- dowodów swoich i dzieci,
- potwierdzenia zameldowania,
- i jeżeli dziecko chodziło do szkoły w Polsce to świadectwo, najlepiej przetłumaczone przez tłumacza przysięgłego, ale to już zależy od szkoły.

Po przyjęciu dzieci do szkoły dostaliśmy listę zakupów:) ale spokojnie jest ona zdecydowanie krótsza niż w Polsce. Przede wszystkim jest ona krótsza o książki i ćwiczenia. Tutaj to wszystko zapewnia szkoła, książki przechodzą z ucznia na ucznia, a ćwiczenia są zapewniane dziecku nowe. Kiedy Kasia z Krzysiem szli do VKA, musieliśmy tylko zaopatrzyć ich w piórniki z wyposażeniem standardowym czyli ołówki, kredki, mazaki, nożyczki, klej, oczywiście tornister, rzeczy na sport i segregator na rysunki i prace. Zeszyty zapewnia szkoła. Przedmioty w takiej klasie przygotowawczej to głównie język niemiecki, do tego matematyka i jedna godzina tygodniowo sportu. Dzieci chodziły na 3 godziny lekcyjne. W VKA dzieci nie dostają ocen tylko za prawidłowo wykonaną pracę pieczątki z uśmiechami :) Nie wiem jakie są standardy ale kiedy do takiej klasy chodziła Kasia z Krzysiem, w klasie było maksymalnie 10 dzieci. Mniej więcej w jednym wieku, ale tak jak już wcześniej napisałam program np. z matematyki był dostosowany do każdego ucznia indywidualnie, np. Kasia powinna chodzić do 2 klasy i taki miała program, a Krzysiu miał program z klasy pierwszej. Do tego dzieci są bacznie obserwowane przez nauczycielkę, i do każdego dziecka podchodzą indywidualnie, kiedy zachodzi potrzeba, np. dziecko sobie nie radzi, albo zachowuje się trochę inaczej niż inne dzieci, zapraszany jest psycholog. U nas nie było większych problemów. Dzieci dobrze radziły sobie z Niemieckim, świetnie z matematyką więc zadecydowano że mogą przejść do normalnych klas. Kasia do drugiej, Krzyś do pierwszej. Za nim to nastąpiło Pani wzięła ich na jednej z lekcji do ich nowych grup i przedstawiła, pokazała gdzie będą siedzieć, dzięki czemu dzieci już nie musiały się tym stresować. My dostaliśmy kolejne listy zakupów, wzbogacone o pędzelki, bloki, zeszyty, okładki i teczki różnego rodzaju do wpinania prac i rysunków, a także o fartuszki i kapcie. Ich plan lekcji poszerzył się o nowe przedmioty: werken czyli odpowiednik naszego ZPT :), kunst czyli nasza sztuka/plastyka, religię, muzykę,i dodatkowe zajęcia sportowe. Co do religii rodzice mogą wybrać albo religię dla ewangelików, albo religię dla katolików albo etykę, wszystko w głównej mierze zależy też od tego co zgłosimy przy meldunku (o meldunku, mieszkaniu itp. napiszę Wam w innym poście). Natomiast co do sportu to Krzyś ma teraz 3 godziny, natomiast Kasia 4 godziny, w tym dwie godziny na basenie. I tutaj Kochani nie wiem jak to jest w innych szkołach, bo przypuszczam że każda szkoła ustala to sobie indywidualnie, więc to pewnie wyjdzie w praniu. W tej do której chodzą moje dzieci basen jest w drugiej klasie, a np. w czwartej takimi dodatkowymi zajęciami jest gotowanie :P. Co do tego basenu rodzice zapewniają strój i inne potrzebne rzeczy, tj. czepek, buty, ręczniki itp., natomiast szkoła zapewnia autobus. My rodzice nic za to nie płacimy. 
Jak już jesteśmy przy płaceniu :P generalnie rodzice za nic nie płacą, chyba, że jest wyjście do teatru, albo dzieci składają się na prezenty Bożonarodzeniowe, poza tym wszystko inne zapewnia w swoim zakresie szkoła. Nie ma czegoś takiego jak komitet rodzicielski czy ubezpieczenie. 
Ja swoje dzieci odprowadzam i przyprowadzam sama, jednak dla rodziców, dla których byłby to problem i w tej kwestii szkoła wychodzi rodzicom na przeciw, organizowane są specjalne busy, które zabierają dzieci zazwyczaj spod domu i odwożą do szkoły i z powrotem odwrotnie. Koszt takich busów to około 100Euro za rok, ale tutaj też podkreślam, że to pewnie zależy od regionu, bo Niemcy to taki specyficzny kraj, w którym wszystko zależy od tego w którym Landzie się mieszka, nawet dni wolne. 
Na początku pisałam, że latam z dziećmi tam i z powrotem, oczywiście jest i na to rozwiązanie :) - świetlica, my jednak nie zdecydowaliśmy się na to z kliku powodów, jest przy tym dużo papierkowej roboty :P, i nie wiadomo czy byśmy się kwalifikowali, ponieważ ja nie pracuję, a dwa chcieliśmy dzieciom zminimalizować stres przebywania w nowej szkole :P
Hmmmm myślę, o czym jeszcze zapomniałam Wam Kochani napisać............aha, w momencie kiedy dzieci, przejdą już do normalnych klas, są też już standardowo oceniane, moje póki co zbierają same jedynki ;) i mam nadzieję, że tak im zostanie, gdyż tutaj skala ocen jest odwrotna niż w Polsce. 
Ale proszę pamiętajcie,że w każdej szkole może być inaczej, wszystko co tutaj opisuję, opisuję na podstawie własnych doświadczeń, i na przykładzie konkretnej szkoły. 
Mam jednak nadzieję, że te moje opowiastki :) choć na trochę Wam się przydadzą, może pokrzepią, dodadzą otuchy itp., bo naprawdę nie ma się czego bać i czym martwić. Oczywiście taka emigracja jest dla każdego z nas bardzo stresująca, to jest nowe otoczenie, nowe przepisy, obowiązki, a przede wszystkim inna kultura i język, ale wierzcie mi, w każdej sytuacji jesteśmy sobie w stanie poradzić. Mój Niemiecki jest z każdym dniem coraz lepszy ale w dalszym ciągu jest on w stopniu podstawowym, Na początku było gorzej, a mimo to dawałam sobie radę sama lub z pomocą bliskich osób, bo niestety nie zawsze mogłam liczyć na męża. Dlatego uwierzcie nie ma się co stresować, poza tym na pewno w każdym mieście znajdziecie kogoś kto Wam chętnie pomoże, u nas takie osoby są i zawsze można liczyć na ich pomoc. Dzięki nim wszystko wydaje się prostsze. Chociaż z tym też różnie bywa, ale to już inna bajka :P
No i odeszłam od tematu :P, co jeszcze mogłabym Wam opowiedzieć? Aha szkoła tak jak i w większości Polskich jest zamykana w trakcie lekcji, oczywiście w razie "W" można się dostać, korzystając z domofonu, na przerwach jest otwarta ale przy tym pilnowana żeby nikt niechciany nie miał wstępu.
Tutaj w szkole nie ma apeli. Rok szkolny zaczyna się dniem jak każdy inny, nie ma dnia nauczyciela, ani nic tym podobnego. Pierwszy dzień w szkole jest jednak dla dzieci wyjątkowy ponieważ czekają na nich małe niespodzianki - rożki wypełnione słodyczami :)

Dobrze Kochani to chyba tyle na ten temat, oczywiście jak tylko przypomnę sobie coś jeszcze to niezwłocznie Wam o tym doniosę :P i jeżeli jakieś nowe rzeczy wyjdą w praniu to również możecie na mnie liczyć :) i tak jak wcześniej pisałam, jeżeli macie jakieś pytania z tym albo z innym tematem to służę pomocą, oczywiście w miarę moich możliwości :)
To do następnego...ja już nie mogę się doczekać...pozdrawiam serdecznie



poniedziałek, 4 stycznia 2016

Szkoła część I :)

Witam Was Kochani 


Dzisiaj był powrót do codzienności po dwutygodniowej przerwie tzw. weihnachtsferien. A codzienność taka, że Darek na rano do pracy, a dzieci do szkoły. I oczywiście musiał się zacząć mróz i zaczął padać śnieg, bo jakby inaczej. Przez całe ferie była ładna słoneczna pogoda i jak na tę porę roku było nawet ciepło, ale wraz z końcem ferii koniec ładnej pogody. Wiedziałam, że tak będzie, ponieważ to nie pierwszy raz takie "cuda" się zdarzają ;) w związku z zakończeniem ferii i koniecznością pójścia do szkoły.

Dzieci w Niemczech mają ferie kilka razy w ciągu roku szkolnego. Są tak jak w Polsce Winterferien czyli ferie zimowe i trwają dwa tygodnie, są Osternferien czyli ferie wielkanocne i trwają 11 dni, zaczynają się w Wielki Czwartek i trwają do końca następnego tygodni, są Sommerferien czyli wakacje i trwają 6 tygodni, później są Herbstferien czyli dwutygodniowe ferie jesienne, i rok kończą ferie Weihnachtsferien czyli związane z Bożym Narodzeniem. Każde z tych ferii oczywiście oprócz tych świątecznych w zależności od regionu Niemiec zaczynają się różnie, coś podobnego jak w Polsce ferie zimowe. Czy to lepiej niż w Polsce, że tutejsze dzieci mają częściej wolne - moim skromnym zdaniem :) - chyba tak, gdyż dzieci mają więcej odpoczynku a tym samym więcej energii i zapału do nauki. 

Obowiązek szkolny zaczyna się w wieku 6 lat, ale dotyczy on tych sześciolatków które ukończą je do 30 czerwca, te które mają urodziny po 30 czerwca idą do szkoły od następnego roku. W niektórych regionach obowiązkowe jest też przedszkole tzw. Kindergarten, ale nie we wszystkich, związane jest to z liczbą przedszkoli. Dziecko ma obowiązek uczęszczać do szkoły przez 10 lat czyli do ukończenia 16 lat. Odpowiednikiem naszej szkoły podstawowej jest Grundschule, ale obejmuje ona tylko 4 klasy, później dziecko (w zależności od postępów w nauce) ma trzy możliwości: Hauptschule, która przygotowuje uczniów do edukacji zawodowej i kończy się Hauptschulabschluss. Ten rodzaj szkoły jest dla uczniów mniej zdolnych. Absolwenci zazwyczaj zaczynają praktyki (Lehre) w rzemiośle ręcznym, które czasem mogą być połączone z nauką w BerufsschuleRealschule - zapewnia szerszy zakres nauczania i kończy się Realschulabschluss. Szkoła ta jest przeznaczona dla tych, którzy chcą udać się na praktykę w handlu lub w niektórych zawodach medycznych. Kładzie większy nacisk na naukę matematyki i języków obcych niż na zdolności manualne oraz trzecia możliwość Gymnasium  – przygotowuje uczniów do kształcenia wyższego i kończy się Abitur (odpowiednik matury, stanowiący o możliwości uczęszczania na studia). 
Póki co z doświadczenia - co prawda krótkiego, ale jednak zawsze to coś - mogę Wam opowiedzieć o Grundschule, bo tam chodzą moje dzieci. 
Przede wszystkim przed przyjazdem dużo czytałam na ten temat, bo wiadomo to jeden z poważniejszych tematów po przyjeździe i obowiązkowy - jeżeli ma się dzieci w wieku szkolnym oczywiście - dla mnie był gdyż Kasia w Polsce kończyła pierwszą klasę, a Krzyś przedszkole (gdyż zdecydowaliśmy z mężem, że pójdzie do szkoły w wieku 7 lat), głównie wchodziłam na fora i zapoznawałam się z radami innych rodziców, którzy ten problem już przerabiali, głównie chodziło o to, czy posłać dziecko od razu do normalnej szkoły czy na specjalny kurs tzw. przygotowawczy. Większość rodziców doradzało od razu normalną szkołę, więc i my tak postanowiliśmy, po przyjeździe zmieniliśmy jednak zdanie, główny powód - taki przyjazd dla dzieci to ogromny stres, zmiana otoczenia, koleżanki i bariera językowa, a taki kurs to jednak pewien sposób integracji, z kilku powodów:
- chodzą tam wszystkie dzieci, które mają ten sam problem co nasze, czyli są w Niemczech od niedawna i nie znają zbyt dobrze języka, więc nie będą czuły się osamotnione i w jakimś stopniu odtrącone,
- jest to specjalna klasa która jest w szkole, gdzie później dzieci będą chodzić, więc częściowo poznają już otoczenie i osoby,
- kurs taki średnio trwa 12 tygodni, i po tym okresie dzieci przechodzą do normalnej klasy,
- w czasie tego kursu mają indywidualny tok nauki dostosowany do wieku.
Udaliśmy się więc z mężem i dziećmi, do wybranej szkoły (nie obowiązuje rejonizacja więc rodzice mogą wybrać szkołę, która najbardziej im odpowiada) i pierwsze zaskoczenie. Kasię jako, że w Polsce chodziła już do szkoły zapisali bez żadnego problemu, natomiast Krzysia nie. Okazało się, że dla obcokrajowców nie ma obowiązku szkolnego w wieku 6 lat, oczywiście mowa tutaj o takich ledwo przyjezdnych. Zaproponowali nam, żebyśmy najpierw dziecko dali do przedszkola, a dopiero od następnego roku (czyli Krzyś miałby już 8 lat) do pierwszej klasy. Było to dla nas naprawdę niemiłe zaskoczenie, i dla Krzysia też. Nastawił się, że pójdzie do pierwszej klasy, w jakiś sposób nie mógł się już doczekać, poza tym w Polsce wszyscy koledzy poszli do pierwszej klasy, więc co on by miał im powiedzieć, że znowu chodzi do przedszkola, a poza tym jakby się czuł w wieku 7 lat w przedszkolu, gdzie tam chodzą dzieci przecież młodsze, a on miałby być jednym jeżeli nie jedynym dzieckiem w tym wieku. Nie mogliśmy się więc na to zgodzić i jedynym rozwiązaniem w tej kwestii była wizyta u lekarza, który miał zdecydować, czy Krzyś nadaje się do szkoły czy nie. Cała więc nadzieje w lekarzu :) 
Taka informacja przy okazji, że wszystkie tego typu wizyty u lekarza załatwia szkoła, oni dzwonią i umawiają na wizytę, naszym obowiązkiem jest na tą wizytę pójść.
Niestety pech chciał, że musiałam pójść na tę wizytę sama, bo mąż był wtedy w pracy, a dlaczego pech? Bo ona zna dużo lepiej język niemiecki niż ja, i był to dla mnie podwójny stres, raz co powie lekarz - nadaje się czy nie - i jak ja się w ogóle z nim dogadam. Jak się później okazało nie taki diabeł straszny jak go malują :P 
Wizyta była obszerna pod względem zakresu :) najpierw Krzyś musiał wykonać kilkanaście zadań sprawdzających jego spostrzegawczość, koncentrację, zdolności manualne i ruchowe (może jutro uda mi się wrzucić kilka przykładowych ćwiczeń na wypadek gdyby ktoś był zainteresowany). Po serii ćwiczeń lekarka badała go z każdej z możliwych stron, głowę, gardło, serce, brzuszek itp. itd. Efekt końcowy Krzyś jak najbardziej nadaje się do pierwszej klasy, a ja poradziłam sobie jakie tłumacz, gdyż musiałam tłumaczyć mu polecenia lekarki, tak więc oboje daliśmy radę. Lekarka wyraziła zgodę na uczęszczanie Krzysia do szkoły jednak właśnie do klasy przygotowawczej ze względu na zbyt małą znajomość języka niemieckiego. To był nasz pierwszy sukces Kasia z Krzysiem poszli razem do VKA.
Dalsze ich losy :) i kilka pozostałych obowiązujących tutaj przepisów i zwyczajów opiszę w kolejnym poście.
Mam nadzieję, że to wszystko co tutaj piszę, będzie choć w małym stopniu komuś przydatne. Jeżeli macie pytania, bardzo proszę piszcie, a ja postaram się w miarę możliwości Wam na wszystkie wątpliwości odpowiedzieć. Czekam również na sugestie, co do tematów jakie Was interesują. Przepraszam też, jeżeli coś nie do końca jest dograne, i tym samym proszę o cierpliwość i zrozumienie gdyż to są moje początki :P
A tymczasem serdecznie Was pozdrawiam i życzę kolorowych snów :* :)