Ile to już razy Was przepraszam za te moje nieobecności, wiem, że rozumiecie, i że cierpliwie czekacie. Chociaż ostatnio oberwało mi się od Kasi za brak postów ;) dlatego Kasiu piszę ;)
W sumie ten post to kolejny post o niczym tak naprawdę, tzn. tylko i wyłącznie o mnie, a więc nic ciekawego :P
Nie było mnie tutaj dłuższy czas, bo najpierw dopadło mnie zniechęcenie, poco to wszystko, dla kogo, w ogóle pierwszy raz od bardzo dawna, poczułam się tu zupełnie obco, i zatęskniłam za Polską...co by to było gdyby nie mój cudowny mąż....dlatego nie chciałam pisać, bo wiedziałam, że oprócz swoich żalów i pretensji nic nie będę w stanie Wam napisać, a tego nie chcę pisać, bo przecież ten blog ma Was motywować, podnosić na duchu itp. Zresztą sama w takich chwilach jestem zła na siebie, że jestem taką chodzącą zrzędą. Później kiedy jakoś z pomocą Darka się pozbierałam, namnożyło się obowiązków i wieczorami po prostu padałam, co zostało mi do dnia dzisiejszego. Aż któregoś dnia dopadła mnie jakaś niemoc fizyczna, co też nie zbyt korzystnie wpływało na moją psychikę. Szybko się męczyłam, wieczorami ledwo trzymałam się na nogach bo miałam zawroty głowy, i nawet kiedy się kładłam czułam, że moja głowa to jakaś baza samolotów. To nie był przyjemny czas, bo nawet zwykła czynność jak wieszanie prania, mnie wykańczała. Byłam na maksa wkurzona, bo tyle rzeczy miałam i chciałam robić a po prostu nie mogłam :( Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje, byłam tak tą sytuacją zmęczona, że zgodziłam się, żeby Darek zapisał mnie do lekarza (!!!!) jeżeli w ciągu najbliższych dni mój stan się nie poprawi. Zaczęłam brać witaminy, m.in. witaminę D (Kasiu dziękuję Ci raz jeszcze) i stanęłam na nogi.
Piszę to tylko po to, żeby choć trochę usprawiedliwić moją nieobecność tutaj.
Tak poza tym u nas wszystko dobrze, dzieci mają ferie, przed Kasią ostatni semestr w grundschule, a przed nami decyzja co dalej, wspólnie zdecydowaliśmy, że zapiszemy ją do gimnazjum. Problem jest tylko taki, że póki co nie ma skierowania z obecnej szkoły, gdyż na semestr miała dwie tróje z Deutscha i z Sachunterricht, jednak jeżeli na koniec roku je poprawi (a ma na to spore szanse) takie skierowanie dostanie. Jednym słowem czeka ją dużo nauki, ale patrząc na fakt, że teraz uczy się naprawdę niewiele, nic złego jej się nie stanie.
Krzyś też się bardzo podciągnął i jestem również z niego bardzo dumna.
Dominik chodzi do przedszkola tak jak chodził, tylko trochę z większą ochotę, jego poziom niemieckiego również ciut podrósł.
Ja czekam na wiadomości z Euroschule o terminie rozpoczęcia przeze mnie kursu, miało to być w marcu, ale póki co nie mam od nich żadnych wiadomości. Stresuje się tym bardzo, tzn. tym kursem, bo wejdę do grupy która już kilka miesięcy się uczy, i na pewno dużo lepiej rozmawiają ode mnie, mi ciągle to wychodzi bardzo słabo, co z tego, że znam teorie, słówka itd., kiedy nie umiem rozmawiać. Obiecywałam sobie, że będę się codziennie uczyć, ale ciągle nie mam na to czasu (ja wiem tak z wyboru), oczywiście mam czas na czytanie, ostatnio nawet na haftowanie, ale na naukę czasu nie mam. Tyle dobrego, że ostatnio mam partnera do rozmów - Niemca, który uczy się Polskiego. Nasze lekcje polegają na tym, że ja go uczę po polsku a on mnie po niemiecku. Cieszę się z tych lekcji, ale to dużo za mało, a szkoła tuż tuż.
I to póki co tyle Kochani, trzymajcie się cieplutko i nie dajcie się grypie, która panuje u nas na dobre, podobnie zresztą jak w Polsce.
Dobrej nocy i do następnego razu (postaram się, żeby było to szybciej niż ostatnio ;))